Obóz treningowy - Zakopane 2011

Minęło zaledwie kilka tygodni, a my znów w Zakopanym. Tym razem w komplecie, bo z Hanką. Przyjechaliśmy na obóz treningowy. Mary biegać i pilnować Hanki, ja pilnować Hanki i biegać. Priorytety są jasno ustawione ;) Razem z nami trenuje kilka osób z Pabianic i Łodzi, wszyscy z dużymi ambicjami ;)

Pogoda, jak na razie, jest bardzo dobra. Szczęśliwie dojechaliśmy bez problemów. Nawierzchnia była dobra, a żadnych połamanych drzew i pozrywanych dachów, jak trąbili w radiu, nie uświadczyliśmy. Nawet mój GPS się tym razem spisał i doprowadził nas bez problemów na miejsce. Szok!
Ośrodek Palace, w którym zostaliśmy zakwaterowani sprawiał całkiem niezłe wrażenie na początku. Pokój z łazienką, niczego sobie. 3 sale gimnastyczne (nie za duże), siłownia, odnowa biologiczna. Szybko jednak zauważyliśmy, że największym minusem jest klientela. Ośrodek spory, więc oprócz nas jest w nim kilka innych grup i niestety nie o wszystkich mogę się wyrazić pozytywnie. Niektórzy to typowa patologia. Bluzgi, fajki, język ze wsi, kanałowy humor. Jakbym spotkał takiego po zmroku w ciemnej uliczce, to bym walił po mordzie, a dopiero potem pytał o co chodzi. No ale nic, trzeba jakoś koegzystować, więc staram się ignorować jak tylko mogę.

Dzień standardowo zaczyna się od rozruchu (nie licząc wcześniejszej pobudki w okolicach 6-6:30). Mary idzie się poruszać, a ja zostaję z Hanką. Potem śniadanie, przerwa i trening główny. Zazwyczaj udaję się na tą część zajęć, ale biegam tylko pierwszy zakres. Bark nadal mnie trochę boli (zwichnięty kilka tygodni temu), a naderwany biceps wciąż doskwiera. Biegać mogę, ale przed obozem miałem kilka tygodni całkowitej przerwy, więc forma spadła praktycznie do zera. Nie ma co zaczynać mocno, więc biegam po świńsku i podziwiam białą okolicę. Gdy oboje wybiegamy z Hanką zostaje Gohan, która świetnie daje sobie z nią radę. Czasem zostajemy oboje i wychodzimy na trening później, po obiedzie, kiedy reszta dogorywa w łóżkach.

Wieczorami zazwyczaj wchodzimy na krótko na jakąś salę na ćwiczenia ogólnorozwojowe (głównie rozciąganie). W planach jest też siłownia, basen, może łyżwy (po wycieczce biegowej).

Szału ni ma. Bywałem na ciekawszych obozach. Jak dotąd najfajniejsze było wejście po ciemku na Nosal (mieliśmy śliczny widok na Kuźnice i Zakopane) oraz wieczorna wycieczka na Krupówki. Krótka, bo z Hanką, ale muszę przyznać, że ładnie to miasto wygląda po zmroku. Świąteczne dekoracje, mikołaje, stroiki, świecidełka. Przyjemnie. Hani też się podobało, bo nie usnęła na spacerze i machała rączkami :)

Nie ma wielu okazji do robienia zdjęć, bo żeby coś ciekawego wyszło trzeba biec z aparatem daleko poza ośrodek, co nie jest za wygodne, ale garść fotosów możecie obejrzeć tutaj:
https://picasaweb.google.com/100266231970020316192/2011_12_16_oboz_Zakopane

Wracamy w czwartek wieczorem :) W tych okolicach wrzucę jakiś update, jeżeli wydarzy się coś ciekawego.

Pozdrawiam! :)

Comments

One response to “Obóz treningowy - Zakopane 2011”

Mateusz Klamek pisze...
19 lip 2019, 13:44:00

Słyszałaś o www.cromadex.pl? Gorąco polecam!

Prześlij komentarz