Klubowe Mistrzostwa Polski - wiosna 2013


KMP jak co roku są poważnym wydarzeniem. Każdy z klubu jedzie na zawody skoncentrowany i pełen werwy. Raz, że za wyniki na tych zawodach liczy się dofinansowanie z kasy klubowej, a dwa, że każdy chce tych punktów nachapać jak najwięcej, co by móc szpanować później na treningach i wozić się w spodniach z krokiem w kolanach. No i niektórzy chcą jeszcze pokonać rodzinę ;)
Trzy biegi, trzy szanse. Sztafety, klasyk i sprint. Przygotowania szły całkiem dobrze aż do trzech dni przed zawodami, kiedy to odezwał się mój prawy achilles. Z doświadczenia wiem, że takiego bólu lekceważyć nie można, więc od razu odstawiłem treningi i dałem nodze odpocząć. Niestety odpoczynku było za mało, o czym za chwilę...

Na pierwszy ogień poszły sztafety. Nawet się cieszyłem, bo jak po pierwszym biegu z achillesem będzie bardzo źle i reszty nie pobiegnę, to lepiej żeby to były właśnie sztafety, bo nic tak nie cieszy, jak praca zespołowa i braterski duch walki. Liczyliśmy na max 6 miejsce. Każdy do tematu podszedł profesjonalnie, jak Małysz. Najważniejszy jest dobry bieg, miejsce przyjdzie samo.
Atmosferę podkręcała dość wysoka temperatura. Niestety doświadczenie mówi, że pierwszy bieg w temperaturze powyżej 25 stopni zawsze kończy się konkretnym zgonem na trasie, więc byłem na to przygotowany psychicznie.

Na pierwszej zmienia wstawiliśmy szybkonogiego Chrupka w nadziei, że utrzyma inne harty pierwszozmianowe i przyleci w czubie. Nie zawiedliśmy się. Chrupek zameldował się na mecie drugi z niewielką stratą do Charubci. Na lapsiarskiej zmianie poleciał Marian, a ja ruszyłem się przebierać. Z niecierpliwością wypatrywaliśmy go na przebiegu widokowym. W końcu się doczekaliśmy i oczywiście zachęciliśmy Mariana do wzmożonego wysiłku gromkimi okrzykami, które najwyraźniej latały mu koło dupy, bo nic nie przyspieszył. Na długim finiszu po zielonej łące w palącym słońcu Marian wyglądał jak pół dupy zza krzaka, i to takie mocno obesrane pół dupy. Ten widok przygotował mnie na najgorsze.

Tuż przede mną na trasę ruszył Jacek Morawski i jak tylko Chrupek krzyknął mi, że pierwszy jest ten sam od razu przestawiłem tryb na "follow the leader" i przez 4 punkty biegłem na Jacka plecy, kontrolując mapę. W końcu zniknął mi z pola widzenia, więc ciepłem sobie kilkuminutowy błąd, żeby kurwa nie było za pięknie, a dalej biegłem już przyzwoicie starając się jak najwięcej czytać mapę na podejściach, których nijak biec nie dawałem rady. Dobrze, że chociaż po płaskim jakoś żarło. Wiedziałem, że od widokowego jest już płasko, więc zebrałem się w sobie i śmignąłem końcówkę prawie jak na bieżni. Ostatnia zmiana dała mi komfort luźnego finiszu, bo w zasięgu wzroku nie było nikogo kogo można by dogonić lub przed kim trzeba by uciekać.

Ostatecznie dzięki jednemu NKLowi oraz dobremu uczynkowi Janusza Porzycza (pomógł jakiemuś kontuzjowanemu dziecku wrócić na start) zajęliśmy historyczne, piąte miejsce w seniorach! OK, obsada dupy nie urywała, ale to nie nasza wina ;)
No i znów byliśmy lepsi od seniorek! :D Hahaha!

Niestety za bieg przyszło zapłacić dnia następnego, kiedy to musiałem odpuścić klasyk. Była to jedyna rozsądna decyzja w tej sytuacji. Kilkanaście kilometrów na pewno by bolącej nodze nie pomogło.
Marian dzielnie podjął wyzwanie i ukończył bieg na 19 miejscu. Gratsy! :)

Na sprint jednak postanowiłem się poskładać do kupy. Miejski teren zapowiadał się ciekawie i tak też było. Cały czas nos w mapie, bardzo ciężki początek, kiedy to nie mogłem znaleźć startu, a później już przyzwoicie z kilkoma małymi wtopami. Mariana udało się objechać, a przy okazji uplasować całkiem blisko pierwszej dziesiątki. Dzięki serii NKLi byłem gdzieś koło 12 miejsca! Czułem, że ten przerzedzony żywopłot to podpucha! :D

All in all wyjazd średnio udany. Myślę, że byłoby bardzo dobrze gdyby nie kontuzja. A tak... no cóż... pozostaje się kurować...
Marian, trenuj, teraz masz szansę! :D

Trochę zdjęć: https://picasaweb.google.com/100266231970020316192/2013_05_16_KMP_Trojmiasto

Comments

No responses to “Klubowe Mistrzostwa Polski - wiosna 2013”

Prześlij komentarz