Letni miszmasz na gorąco

Laptop niemal parzy mnie w uda. Tak to jest, jak się nie ma w domu biurka! :) Dawno nic nie pisaliśmy, więc pomyślałem, że wypada wrzucić kilka rzeczy z ostatniego okresu, który dla Marysi był dość ciekawy, a dla mnie w sumie dość nudny. Zacznijmy od zawodów po których się rozłożyłem, czyli Mistrzostw Polski.



MPki:
Już na starcie pierwszego dnia wiedziałem, że pięknie nie będzie. Lekko czułem nadal ból achillesa i nie było wątpliwości, że półtoratygodniowa przerwa po KMP nie była wystarczająca. Pobiegłem więc będąc w pełni świadomym tego, że po MP będę pauzował pewnie z miesiąc. Nic to, miałem ochotę odpocząć, a poza tym nic ciekawego się w tym czasie nie kroiło.
Biegów na MP zdecydowanie nie można zaliczyć do udanych. Zupełnie nie ogarniałem tam mapy. Całą wcześniejszą część sezonu biegałem przyzwoicie z niewielką ilością błędów, a na MP robiłem po 20 minut na bieg. Jazda bez trzymanki. Nie pomogło to, że po biegu indywidualnym wyciągnąłem odpowiednie wnioski na sztafety. Nadal zawaliłem, a była szansa na 4 miejsce! Dupa i tyle.

Nic nie robienie:
Z przyjemnością oddałem się więc nicnietrenowaniu. Mary za to szykowała się na Mistrzostwa Świata i biegała cały czas. Gdy pojechała my z Hanką wariowaliśmy w najlepsze zaliczając wszystkie place zabaw w okolicy. W pracy podglądałem wyniki naszych na MŚ i jak różowo nie było. Chyba jeden z gorszych występów Polski na MŚ. Mary nie awansowała do żadnego finału, choć razy było bardzo blisko. Zawody za to imponowały ilością kibiców. Aż miło było popatrzeć.

Limanowa Cup:
Po półtoramiesięcznej przerwie pojechaliśmy na Limanowa Cup. Zazwyczaj nie jeżdżę na te zawody, ponieważ nie odpowiada mi tam stosunek długości tras do ich wysokości (czytaj za dużo muszę chodzić), ale tym razem moja forma była na tyle niska, że wszędzie musiałbym chodzić, więc równie dobrze mogłem tam. Zawody wyszły bardzo udane pod względem organizacyjnym, ale zarówno ja jak i Mary mieliśmy uwagi do map (szczególnie Mary po bieganiu w Skandynawii przez kilka tygodni).
Noga pierwszego dnia spoko, ale drugiego dnia znów powrócił lekki ból (sic!). Trzeciego dnia nie pobiegłem wcale i przegrałem generalkę z Gackiem :( A tak dobrze szło! :)

Dalsze leczenie:
Po powrocie do domu wziąłem się na poważnie za leczenie (wcześniej uznałem, że po prostu długa przerwa wystarczy). Masaże, chłodzenia, maści przeciwzapalne, rozciąganie. Na razie wygląda na to, że działa. Wczoraj byłem na krótkim treningu i wszystko ok.

Bieg na orientację vs gry komputerowe:
Wyczytałem dziś, że profesjonalny gracz w LOLa (League Of Legends) zarabia 7000-15000 PLN miesięcznie plus wygrane z turniejów. Po zastanowieniu (około 1s) uznałem, że chyba poświęciłem się nie tej pasji co trzeba...

Plany na przyszłość:
W przyszły weekend jedziemy na GPP, a później na półtora tygodnia do Szwecji (kilka lokalnych zawodów + treningi z Taby OK). Dość spontaniczny wyjazd, ale z pewnością o wiele ciekawszy niż spędzenie tego samego czasu nad morzem (nuuuudaaaaa...). Po raz pierwszy jedziemy tam z Hanką! Ciekawe jak będzie :)

Sława - piszą o mnie!
Niedawno na łamach portalu http://biegnaorientacje.pl/ pojawił się wywiad ze mną i moim bratem dotyczący naszej wieloletniej rywalizacji w bno. Całkiem ciekawy kawałek do poczytania. Bezpośredni link: Braterska rywalizacja!


To tyle w telegraficznym skrócie. Pozdrawiam! :)

Comments

No responses to “Letni miszmasz na gorąco”

Prześlij komentarz