Puchar Doliny Bobru 2011


Mary na sprincie. Fajne nie? :)
Najlepsze zawody w Polsce! Najlepsi organizatorzy, najlepsze mapy i najlepsze trasy! - takie opinie zebraliśmy przed wyjazdem od osób biorących udział w Pucharze Doliny Bobru w zeszłym roku. No jeśli tak, to trzeba było pojechać i sprawdzić. Czy Bobry zdały egzamin i udźwignęły ciążącą na nich odpowiedzialność i presję? Zapraszamy do relacji!

Oczywiście w podróż wybraliśmy się z Hanką, a więc jechaliśmy autem tylko we dwójkę (wózek i fotelik zajmują trochę miejsca... :)). Podróż minęła bez niespodzianek. Zrobiliśmy pit-stop w McDonaldzie przed Wrocławiem i zatankowaliśmy Hankę do pełna, dzięki czemu przespała całą drogę. W Bogusławcu podjechaliśmy na MOSiR gdzie znajdował się nasz nocleg i jak najszybciej uderzyliśmy w kimono. Przed snem ze zdziwieniem spostrzegłem, że na terenie ośrodka swawolnie hula niezabezpieczona sieć wi-fi dla gości. Hurra! :)


Olej, Mary, Chrupek i Zamek Kliczków w tle
Następnego dnia napięty harmonogram. Start o 10, drugi start o 16, a o 20 zakończenie + bonus (o tym później). Dzięki uprzejmości organizatorów dostaliśmy takie minuty, abyśmy mogli biegać na zmianę, tak więc jedno z nas zawsze było z Hanką (dziękujemy!). W sobotę rano Mary biegła pierwsza, a ja czatowałem na nią na mecie. Okazało się, że trasa była na tyle wymagająca, że spóźniłem się na mój start ponad 8 minut. Wybiegłem bez rozgrzewki, ale to nic, i tak planowałem pierwszy zakres. Na trasie miałem kupę frajdy, bo była bardzo wymagająca i mimo wolnego tempa sprawiała mi problemy. Zrobiłem kilka błędów, przez co z wyniku nie byłem zadowolony, ale z mapy owszem. Takie mógłbym zawsze biegać :)
Bez zbędnych ceregieli wróciliśmy do Bolesławca na obiad. Oczywiście wpadła do nas pizza. Jak miło :)
Po południu w Bolesławcu miał miejsce sprint. Od 15.30 wszyscy w strefie zmian i tak też było. Tym razem to ja biegłem pierwszy (2 minuta). Nie miałem za bardzo ochoty na ten start, bo sprinty są ciekawe wtedy, kiedy nie nadążasz czytać mapy do kolejnych punktów, a przy moim tempie biegu spodziewałem się totalnej nudy. Myliłem się jednak srodze. Mapka i trasa były tak przygotowane, że cały czas wlepiałem wzrok w papier próbując wyczytać o co kaman. Raz pobiegłem nie do tego punktu (na motylku), a raz wbiegłem w otwartą furtkę której nie było na mapie i za wcześnie szukałem mojego punktu. Trudno, przynajmniej było ciekawie.
Po biegu odebrałem Hankę i poszedłem z nią na trasę robić zdjęcia i kibicować Marysi. Pytałem czy goni ją pizza. Mnie goniła cały czas, a momentami nawet wyprzedzała :/

Kasia Dyzio i Mary na sprincie
Po biegu w autko i do ośrodka, gdzie wieczorem miało odbyć się zakończenie. Po zakończeniu (i to na to głównie czekałem) w planie były prezentacje Wojtka Kowalskiego i Roberta Banacha. Nie było żadnych szczegółów, więc nie miałem pojęcia czego się spodziewać, no ale po takich postaciach trzeba spodziewać się najlepszego, więc trwałem w oczekiwaniu na show, najpierw sam, a potem dołączyła do mnie Mary i Hanka. Prezentacja Kowala to było omówienie biegu sprinterskiego. Najlepsi zawodnicy na poszczególnych przebiegach pokazywali jak biegli, a później pokazywany był optymalny wariant. Całość myślę, że wypadła dobrze, ale moim zdaniem lepiej by było, gdyby trasa została omówiona przez jedną osobę, ale za to bardziej wygadaną. Brakowało mi komentarza myślowego. Kto gdzie biegł można obejrzeć na wyrysowanej mapce po biegu (o ile ją organizatorzy udostępnią), a na takiej prezentacji chciałbym się dowiedzieć dlaczego akurat ten wariant. Myślę, że najlepiej przebiegi opowiadał Kowal i gdyby sam omówił wszystkie swoje warianty + pokazał jaki był optymalny (i jeśli różnił się od jego to wytłumaczył dlaczego), byłoby lepiej. Ale i tak było super!

Kasia Dyzio i Olej na starcie sprintu
Prezentacji Banana się nie doczekaliśmy, szkoda. Z krążących plotek dowiedziałem się, że siła wyższa sprawiła iż nie pojawił się na zawodach. W szczegóły się nie wdaję, może Robert sam napisze na swoim blogu co się stało. W zamian (a może również był w planach, nie wiem) wyświetlony został ostatni filmik PZOS TV - sfilmowany cały bieg Kowala na mapie w Portugalii bodajże. Naprawdę super pomysł, no ale już to widziałem przed zawodami. Podziękowania dla organizatorów za tą garść pouczających materiałów. Szkoda, że na tej części wieczoru nie została większość zawodników!!! Zjedli żarcie, które dostali w cenie wpisowego i poszli! A tu taka fajna i pouczająca lekcja od najlepszych w kraju...


Rychu na widokowym w niedzielę
Następnego dnia rano (o 10) był taki skrócony klasyk. Spakowaliśmy się rano i pojechaliśmy na zawody już z pełnym autem. Mary biegła w nastej, a ja dopiero w 93 minucie. Mieliśmy pewne obawy czy zdarzy przed moim startem, ale okazało się, że las był na tyle szybki, że miałem jeszcze drobny zapas na gibkość. Mary kazała mi walczyć o kubek (pierwsze trzy miejsca), więc się sprężyłem i ze dwa przebiegi poleciałem w drugim zakresie ;) Ostatecznie Olej musiał jej dać jeden ze swoich. Pomimo praktycznie bezbłędnego biegu na podium wskoczyć się nie dało :) Trasa tego dnia była chyba trochę za łatwa. Jeśli ja nie robię błędów, to znaczy że do trudnych nie należała... albo miałem właśnie ten jeden, jedyny, wyjątkowy bieg w sezonie. Dlaczego nie na KMP albo MP??? :)

Podczas wszystkich etapów obecny był komentator (fajnie). Na ostatnim biegu widziałem też że była na trasie radio-kontrola, ale nie została moim zdaniem w pełni wykorzystana. Wyniki z radio nie były dostępne dla wszystkich, a spiker skupił się tylko na męskiej elicie, a konkretnie chyba na 5 zawodnikach. Szkoda, bo można było z tego wyciągnąć coś ciekawszego. Na wszystkich etapach widziałem kamerzystów z profesjonalnym sprzętem, ale obraz online był tylko na sprincie, więc jak sądzę z pozostałych będzie to albo relacja do lokalnych mediów, albo powstanie jakiś filmik w późniejszym terminie.

Tam taka mała Mary biegnie do widokowego
Dużym minusem był brak wyników online i w ogóle brak wyników w internecie. W niedziele wracając autem do domu nadal nie mogliśmy znaleźć choćby danych za sobotę. Jak na takie super zawody, to trochę zawód, szczególnie że wyniki online są już teraz raczej standardem na ogólnopolskich imprezach. Podsumowując były fajne mapki i trasy, organizacja dobra, ale zespół nie ustrzegł się kilku błędów i nie wykorzystał w pełni potencjału organizacyjnego. Niemniej jednak było fajnie. Cieszyło zaangażowanie w organizację czołowych zawodników elity, co sprawiało, że zawody miały swój wyjątkowy klimat i prestiż.
Dziękujemy bardzo za wysiłek całej ekipy! Pozdrowienia :)

Link do wyników (pojawiły się w niedzielę około 20:30, ujdzie ;))
http://orientpark.pl/

P.S. Brak ciepłej wody na MOSiRze trochę nas smucił ;) No ale internet był! ;)
P.S.2 Mary była piąta. Całkiem nieźle jak na 7 tydzień po porodzie ;))) Tomek był ósmy... bez komentarza :)
P.S.3 Chrupek wygrał z Kowalem :))))

Comments

2 Responses to “Puchar Doliny Bobru 2011”

Katarzyna pisze...
19 kwi 2011, 20:43:00

Oj fajne zawody fajne, szkoda tylko że co zaglądałam do wózka Waszej Hani to spała i nie mogłam jej poznać, no mniejmy nadzieje ze na nastepnych zawodach otworzy oczka na chwilke:))
Gratuluje wyników, Marry jesteś niesamowita że tak szybko wrocilas do tak dobrej formy, szkoda tylko że nikt mi nie szepnął że miałaś urodziny. Wiem że to już nie pora ale życzę Ci naprawdę wszystkiego dobrego:** Trzymajcie się i buziaki dla Hani. K.Dyzio

Chrupek pisze...
19 kwi 2011, 23:07:00

Zawody od strony zawodnika naprawdę super (super trasy, bezbłędnie zrobione mapy, spiker, kamery, darmowe posiłki itd.):) Rzadko na takich ma się przyjemność być. Minusem był tutaj nocleg w szkole (bardzo zimno w nocy i mało prysznicy).
Sporo chaosu wkradło się także w pracę biura zawodów, miejmy nadzieję że w przyszłym roku w tym elemencie będzie o dużo lepiej.
Mimo to ogólna ocena naprawdę na spory plus:) Widać że organizatorzy chcieli zrobić coś naprawdę wyjątkowego:)
PS. A co to za wygrana... Taka to się nie liczy:P Następne podejście - KMP:D

Prześlij komentarz