Jak nawiązywać dobre relacje z ludźmi (fenomen Duracellki)

Moje amatorskie zainteresowanie psychologią ludzkich zachowań przekłada się od czasu do czasu na dość ciekawe wnioski jakie wysnuwam na podstawie obserwacji osób z mojego bezpośredniego i pośredniego otoczenia. Od długiego czasu zafascynowany byłem fenomenem sukcesu w nawiązywaniu pozytywnych relacji u jednej z koleżanek z pracy. Postanowiłem połączyć wyniki moich spostrzeżeń z krótkim poradnikiem na temat nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi (także stworzony głównie na podstawie własnych przemyśleń) i powstało coś takiego...

Drewniana rocznica

Minęło już pięć bardzo fajnych, wesołych lat odkąd nosimy na palcach obrączki symbolizujące naszą miłość.
Niektórzy straszyli, że to będzie koniec szalonej młodości, miała być tylko praca, odpowiedzialność i obowiązki. Ale...

UNTS CUP 2009

Na zawody do Warszawy zdecydowaliśmy się jechać dość późno. Uległem namowom Mary i pomimo dręczących mnie ścięgien postanowiłem wystartować, choć nie ukrywam, że oba starty z góry potraktowałem treningowo. Nie były to jedyne uciechy cielesne dla biegaczy. Przed wieczornym biegiem w sobotę rano odbyły się w Warszawie także Szkolne i Akademickie Grand Prix - te drugie dzięki inicjatywie okręgowego związku. W zawodach wystartowała zarówno młodzież szkolna jak i gawiedź studiująca, a miejsca na podium rozeszły się (właściwie rozbiegły) jak ciepłe bułeczki. Na UNTS CUP było super, ale niestety uległem zmasowanym siłom wroga :)

Dużo biegania, mało spania

Bardzo udany weekend z orientacją rozpoczął się dzięki Paszy, który zaprosił nas na nocny trening w Łodziance. Wydawałoby się, że w lesie, który znamy dosłownie od dziecka nic już nie może nas zaskoczyć, a jednak było inaczej :)

KMP oczami leniwca Sida

Moje intensywne przygotowania do drugiej części sezonu BnO zakończyły się poniedziałkowym bólem gardła. We wtorek byłam już na zwolnieniu z wyrokiem „zapalenia gardła” i próbowałam szybko wyzdrowieć przed zbliżającymi się zawodami, pijąc wiadra herbaty i połykając garście tabletek. KMP tuż za rogiem, nie mogę się dać chorobie!

Klubowe Mistrzostwa Polski – jesień 2009

Na jesienną rundę KMP jechaliśmy liczną ekipą. Byliśmy pełni nadziei na dobre miejsca i zdeterminowani zdobyć jak najwięcej punktów aby utrzymać się w pierwszej lidze, choć wiedzieliśmy, że zadanie nie będzie łatwe. Bany już dawno bez dobrego biegu, a do tego poważne problemy zdrowotne, Grochu, Pietrzyk i Marian bez treningów, Mary chora, ja to ja :). Zapowiadała się ostra walka o każdy punkt.

Kilka słów o tym kim jesteśmy...


Mary:
Ukończone szkoły:
- podstawówka w Pabianicach - chodziłam do dwóch różnych, bo do tej pierwszej nie chcieli przyjąć mojego 3 lata młodszego brata (widać się nie nadawał :P), więc od czwartej klasy zmieniłam numer szkoły z 3 na 16 i w nowej szkole poznałam Tomka, oraz 30 innych nowych dzieciaków, także Tomek wtedy nie robił na mnie dużego wrażenia
- gimnazjum - nie skończyłam, a nawet nie zaczęłam i tego braku już raczej nie da się nadrobić
- liceum w Łodzi i 3 lata jeżdżenia autobusami typu PKS, ale nie żałuję bo przeżyłam wiele przygód w 47 Łódzkiej Wodnej Drużynie Harcerskiej
- Uniwersytet Łódzki, kierunek Informatyka i Ekonometria. Jak wybierałam ten kierunek to nie wiedziałam nawet co to jest ekonometria :P Wiedziałam, tylko że ma być trudne i dużo matematyki, czyli to co lubię :D Wybór okazał się trafny bo do dziś ekonometria przewija się w tym co robię.

Praca - poza krótkimi praktykami całe moje życie zawodowe można streścić jednym słowem "mBank". Pracę w mBanku zaczęłam już na studiach, przez pierwsze 6 miesięcy w zespole WEB marketingu, gdzie robiłam już swoje pierwsze prognozy sprzedaży i analizy, dzięki czemu trafiłam to zespołu SIS czyli Strategii i Segmentacji a stamtąd na samodzielne stanowisko ds. planowania, na którym pracuję do dziś robiąc analizy i modele, planując i monitorując sprzedaż i wyniki finansowe.

Poza nauką rodzice dbali też o to abym się trochę ruszała, nauczyli mnie pływać, jeździć na rowerze i na łyżwach a ojciec zaraził swoją wielką pasją czyli żeglarstwem. 12 kolejnych wakacji spędziłam na obozach żeglarskich. Zrobiłam patent żeglarza i sternika a później już sama szkoliłam młodzież. Gdzieś po drodze pojawiły się biegi na orientację a około 20 roku życia zrezygnowałam prawie całkowicie z żeglarstwa na rzecz biegów i tak już zostało do dziś.

Tomek:
Z wykształcenia informatyk. Ukończone studia na FTIMSie na Politechnice Łódzkiej. Po studiach podjąłem pracę jako Project Manager w dużej firmie. Miałem okazję pracować z takimi gigantami jak Airbus, Ferrari, Volkswagen, Schnider, TetraPak i wiele innych. Później przeniosłem się do mBanku, gdzie pracuję do dziś ponownie jako Project Manager i pośrednik pomiędzy Biznesem a działem IT.

W życiu osobistym szczęśliwie żonaty od 2004 roku. Nie wiem jak to się stało że Marysią zgodziła się wyjść za takiego wariata jak ja, ale stało się ;)

Lubię się ruszać, w związku z czym podejmuję wiele różnych aktywności fizycznych, większość z ciekawości, a niektóre z zamiłowania. Do tych pierwszych można zaliczyć squash, narty, siatkówka, paintball, badminton, basen i wiele innych, a do tych drugich biegi na orientację i piłkę nożną. Aktywnym biegaczem jestem od 1994 roku, czyli już niezły szmat czasu. Orientacja sportowa stała się częścią mojego życia, szczególnie odkąd poślubiłem Marysię, która lubi ją jeszcze bardziej niż ja :)
Oprócz sportów lubię grać (konsole), czytać (prawie wszystko, oprócz romansów, horrorów i nudnych autobiografii) i oglądać filmy (Braveheart! :))

Hania:
Urodziłam się w 2011. Potrafię już chodzić i mówić i szybko się uczę. Lubię oglądać bajki i jeść czekoladę :)

Wszyscy lubimy podróże i staramy się w miarę możliwości zwiedzać świat. Do tej pory odwiedziliśmy już wiele pięknych i ciekawych zakątków Polski, a poza tym Rzym, Londyn, Berlin, Barcelonę, kawałek Francji, Węgier, Szwecji, Czech, Słowacji. Niewiele, ale jeszcze dużo przed nami :)

ZOO-Safari Borysew

W niedzielę trochę dla odmiany od biegania, a bardziej żeby pobyć z rodziną zamieniłam wycieczkę biegową na wycieczkę rowerową. Tomasz nie był chętny więc wyruszyliśmy tylko w trójkę, ja i moi rodzice. Start zaplanowaliśmy na wczesny poranek ale jak zwykle się nie udało i domek w Żytowicach opuściliśmy dopiero o 9:20. Pogoda była idealna do wszelkiej aktywności, słonecznie ale bez upału. Zabraliśmy wodę, kanapki i mapę. Punkt docelowy ZOO-Safari w Borysewie nie mieściło się na mapie, więc ostatnie 10 km zrobiłam sobie "pamięciówkę".

World Orienteering Championships 2009 - Miszkolc, Węgry

Nasze pierwsze Mistrzostwa Świata. Wprawdzie powołania nie dostaliśmy, ale na imprezę postanowiliśmy się wprosić tak czy siak. A co! Nie pozbędą się nas tak łatwo. Czy było warto? O Tak! MŚ roolz! Szczególnie te, na których mamy do czynienia z takimi emocjami i tragediami na biegu sztafetowym.