Ostatnie zawody przed wiosenną rundą Klubowych Mistrzostw Polski zawiodły nas do Załęcza Małego, a w niedzielę do Głazu. Był to ostatni sprawdzian formy przed KMP. Wyniki nie napawają optymizmem, ale z drugiej strony... czego więcej można się było spodziewać? :)
W sobotę biegaliśmy w Załęczu. Mapa ta sama co rok wcześniej. Na tym małym kawałku papieru nie dało się wymyślić nic rewolucyjnego, stąd siłą rzeczy bieg był trochę nudny. Dobrze pamiętałem poprzedni rok i las wydawał mi się bardzo znajomy. Pobiegłem prawie bezbłędnie. Na jednym przebiegu straciłem około 50s na źle postawiony punkt, który stał na złym wykrocie i akurat od strony z której ja nabiegałem nie był widoczny. Złapałem go dopiero kiedy postanowiłem biec do kolejnego punktu. Nie wysilałem się za bardzo, bo boli mnie prawe kolano i nie chcę go przeciążać. Stratę do zwycięzcy miałem sporą, ale miejsce o dziwo szóste. Zdaje się, że jednak ludzie trochę namieszali, pomimo łatwego lasu. Mary pobiegła dość szybko i wygrała swoją kategorię. Przyznać jednak trzeba, że konkurencja nie była oszałamiająca ;) Forma rośnie!
Po biegu wszyscy posilili się mięsem z grilla oraz sałatką, a następnie pojechaliśmy na nocleg do szkoły, gdzie dostaliśmy dla naszej dwójki osobną salę. Dzięki temu mogliśmy się wyspać i spokojnie zająć Hanką. Dziękujemy za tą możliwość.
Charubcia symuluje dobieg do punktu ;)Kolejny dzień rozpoczął się deszczowo. Z prognozy pogody wynikało, że rozpogodzić może się dopiero po południu, więc przygotowaliśmy się na chłodny dzień. Hanka miała tego dnia zły nastrój i dużo płakała, a jak nie płakała, to spała. Pierwsza do lasu poszła Mary. Ja spakowałem Hankę do wózka, założyłem folię przeciwdeszczową i poszedłem robić zdjęcia. Przedostatni punkt stał w malowniczym wykopie. Udało się cyknąć kilka fajnych fotek.
Kiedy przybiegła Mary przyszła moja kolej. Nie chciało mi się czekać do końca startujących, więc poprosiłem by wpisali mnie w jakiś najbliższy vakant i wystartowałem w 70 minucie. Ruszyłem bardzo wolno, bo bez rozgrzewki. Praktycznie od początku lekko bolało mnie kolano. Stwierdziłem jednak, że nie będę schodził, chyba że zacznie boleć na tyle mocno, że nie da się biec. Na szczęście po kilku punktach ból ustał.
Tata i córa bawią się na łonie naturyTrasa była nudna jak flaki z olejem i łatwa jak praca przy betoniarce. Pobiegłem ją bezbłędnie. Na jednym przebiegu mam większą stratę, ponieważ obiegłem pole, które na mapie było zaznaczone jako obszar przez który można biec, ale w terenie było zasiane i już kiełkowało na nim zboże. Nie zależało mi na czasie, więc obiegłem. Straciłem pewnie z minutę. Trochę za połową trasy dogonił mnie Marko. Biegł trochę szybciej ode mnie, ale też dość chaotycznie. Jako że był jedynym urozmaiceniem mojego biegu postanowiłem lekko przyspieszyć by utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Dzięki błędowi jaki zrobił na samej końcówce udało mi się go jeszcze przejść i być pierwszym na mecie ;) (a w jednym momencie miał już ze 120m przewagi). Marko, koncentracja do końca! :)
Po bezbłędnym biegu na mecie okazało się, że zamykam tyły. No cóż, nie ma się co dziwić. Ciężko było się gdzieś zgubić, a biegowo nie miałem szans :( Mary przegrała z Alą Ewiak i straciła szansę na super-toster. Szkoda.
Ładnymi biegami popisali się Snesik i Cziken. Oboje wygrali swoje kategorie. Cziken zszedł poniżej 5m/km. Ładnie. Szkoda, że takie wyniki udaje się osiągać tylko w tak prostym terenie. Musimy dużo więcej pracować nad mapą!!!
Do zobaczenia na KMP!!! :))))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
One response to “Ostatnie przetarcie przed KMP”
No to widze, że dopiero prawdziwe ściganie czas zacząć..
Prześlij komentarz