31 lipca w czwartek Tomasz wpadł na pomysł wyjazdu na Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce do Bydgoszczy. Rzadko się tak zdarza, że w czwartek nie mamy jeszcze konkretnych planów na weekend ale tym razem tak było, nic więc nie stało na przeszkodzie wyjazdu i praktycznie bez zawahania powiedziałam TAK. I zaczęliśmy przygotowania.
Pierwsza decyzja: wyjazd w piątek czy sobotę rano, albo jak powiedział Witek jutro czy pojutrze. Wybraliśmy sobotę rezygnując niestety z oglądania konkurencji rozgrywanych w piątek.
Druga decyzja: czy jedziemy sami? Wykonaliśmy kilka szybkich telefonów i trochę więcej maili do osób potencjalnie zainteresowanych, ale niestety nikt nie podszedł tak entuzjastycznie do naszego pomysłu. Czyżby wszyscy się starzeli? ;-)
Pakowanie i zakupy zrobiliśmy już w piątek wieczorem. W sobotę wstaliśmy w środku nocy (przed 6 rano) aby szybko przejechać przez Zgierz. Niestety prawie godzinę spędziliśmy w korku, w rezultacie do Bydgoszczy zamiast na start chodu na 20km dojechaliśmy dopiero w momencie kiedy zawodnicy wchodzili już na metę. W słoneczne przedpołudnie widownia stadionu była prawie pusta a na płycie rozgrywały się eliminacje skoku o tyczce przeplatane chodziarzami kończącymi „bieg” oraz eliminacje do pchnięcia kulą. Na chwilę pojawił się Tomasz Majewski, raz pchnął kulę, przeszedł eliminację i tyle go widzieliśmy. Od 12 do 16 była przerwa w zawodach, którą wykorzystaliśmy na własny trening z mapą w lesie pełnym pajęczyn. Po treningu szybki prysznic w hotelu, i oczywiście pizza :D
W drugiej części dnia na zawodach zaczęło się wreszcie to na co głównie czekaliśmy czyli biegi: 400m przez płotki, eliminacje na 200m, sztafety 4*100m oraz finały na 800m z udziałem Lidii Chojeckiej. Tomasz Majewski pewnie wygrał pchnięcie kulą, a Anna Rogowska dostarczyła wielu emocji bijąc swój tegoroczny wynik i atakując rekord Polski (niestety bez sukcesu).
W niedzielę zawody rozpoczynały się dopiero o 15. Poranek wykorzystaliśmy na kolejny trening z mapą w lesie, obiad tym razem w Mc Donaldzie i ponieważ jeszcze zostały nam 2 godziny czasu wybraliśmy się do kina na Epokę Lodowcową 3. Mały szok termiczny spotkał nas po wyjściu z kina, gdzie może nie było aż tak zimno jak w epoce lodowcowej ale ciepło też nie było, na ulicy zaś temperatura sięgała 30 stopni.
O 15 na stadionie rozpoczęły się biegi: finały na 200m, 1500m, 100 i 110 m przez płotki a także fascynujący bieg na 3000m z przeszkodami, w którym zwyciężczyni uzyskała przewagę prawie 200m nad kolejną zawodniczką. Rywalizację kończyły sztafety 4*400m, w których walka była tak zacięta, że 2 i 3 miejsce uzyskało ten sam czas. W międzyczasie śledziliśmy także zmagania kobiet w trójskoku.
Podsumowując, bardzo ciekawe zawody, przez chwilę obawiałam się, że będzie nudno i zabrałam nawet książkę ale okazało się, że rzutów dyskiem, oszczepem, młotem i skoku wzwyż nawet nie mieliśmy kiedy oglądać. Ciekawie prowadzona spikerka i żywo reagująca publiczność, której poza sobotnim przedpołudniem było naprawdę dużo, dodawały uroku całej imprezie. Pogoda też dopisała i do domu wróciliśmy opaleni, pełni wrażeń i co ważne sami też pobiegaliśmy w ciekawym pagórkowatym terenie.
Pierwsza decyzja: wyjazd w piątek czy sobotę rano, albo jak powiedział Witek jutro czy pojutrze. Wybraliśmy sobotę rezygnując niestety z oglądania konkurencji rozgrywanych w piątek.
Druga decyzja: czy jedziemy sami? Wykonaliśmy kilka szybkich telefonów i trochę więcej maili do osób potencjalnie zainteresowanych, ale niestety nikt nie podszedł tak entuzjastycznie do naszego pomysłu. Czyżby wszyscy się starzeli? ;-)
Pakowanie i zakupy zrobiliśmy już w piątek wieczorem. W sobotę wstaliśmy w środku nocy (przed 6 rano) aby szybko przejechać przez Zgierz. Niestety prawie godzinę spędziliśmy w korku, w rezultacie do Bydgoszczy zamiast na start chodu na 20km dojechaliśmy dopiero w momencie kiedy zawodnicy wchodzili już na metę. W słoneczne przedpołudnie widownia stadionu była prawie pusta a na płycie rozgrywały się eliminacje skoku o tyczce przeplatane chodziarzami kończącymi „bieg” oraz eliminacje do pchnięcia kulą. Na chwilę pojawił się Tomasz Majewski, raz pchnął kulę, przeszedł eliminację i tyle go widzieliśmy. Od 12 do 16 była przerwa w zawodach, którą wykorzystaliśmy na własny trening z mapą w lesie pełnym pajęczyn. Po treningu szybki prysznic w hotelu, i oczywiście pizza :D
W drugiej części dnia na zawodach zaczęło się wreszcie to na co głównie czekaliśmy czyli biegi: 400m przez płotki, eliminacje na 200m, sztafety 4*100m oraz finały na 800m z udziałem Lidii Chojeckiej. Tomasz Majewski pewnie wygrał pchnięcie kulą, a Anna Rogowska dostarczyła wielu emocji bijąc swój tegoroczny wynik i atakując rekord Polski (niestety bez sukcesu).
W niedzielę zawody rozpoczynały się dopiero o 15. Poranek wykorzystaliśmy na kolejny trening z mapą w lesie, obiad tym razem w Mc Donaldzie i ponieważ jeszcze zostały nam 2 godziny czasu wybraliśmy się do kina na Epokę Lodowcową 3. Mały szok termiczny spotkał nas po wyjściu z kina, gdzie może nie było aż tak zimno jak w epoce lodowcowej ale ciepło też nie było, na ulicy zaś temperatura sięgała 30 stopni.
O 15 na stadionie rozpoczęły się biegi: finały na 200m, 1500m, 100 i 110 m przez płotki a także fascynujący bieg na 3000m z przeszkodami, w którym zwyciężczyni uzyskała przewagę prawie 200m nad kolejną zawodniczką. Rywalizację kończyły sztafety 4*400m, w których walka była tak zacięta, że 2 i 3 miejsce uzyskało ten sam czas. W międzyczasie śledziliśmy także zmagania kobiet w trójskoku.
Podsumowując, bardzo ciekawe zawody, przez chwilę obawiałam się, że będzie nudno i zabrałam nawet książkę ale okazało się, że rzutów dyskiem, oszczepem, młotem i skoku wzwyż nawet nie mieliśmy kiedy oglądać. Ciekawie prowadzona spikerka i żywo reagująca publiczność, której poza sobotnim przedpołudniem było naprawdę dużo, dodawały uroku całej imprezie. Pogoda też dopisała i do domu wróciliśmy opaleni, pełni wrażeń i co ważne sami też pobiegaliśmy w ciekawym pagórkowatym terenie.
Comments
No responses to “Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce”
Prześlij komentarz