W tym roku GPP zagościło w Jeleniej Górze. Wyjazd trochę mnie zaskoczył, bo wydawało mi się, że zawody są tydzień później i nie zdążyłem się do nich odpowiednio przygotować ;) ale i tak nie było tragedii, a wręcz przeciwnie, biegało się przyjemnie. Tylko chodziło się ciężko :D
Okazało się, że do Jeleniej Góry jest dalej niż do Czech, bo na GPP jechaliśmy dłużej niż na GP Silesia. Na szczęście trasa jakoś zleciała i nawet się nie dłużyła. Szkoda tylko, że musiałem jechać po ciemku - nie lubię.
Organizatorzy mogli lepiej ułożyć program zawodów. Pierwszego dnia start mógł być po południu i przecież można było wykorzystać wolny poniedziałek (nie musiałbym brać urlopu!).
Przejdźmy jednak do biegania. Trasy były o wiele "wyższe" niż się spodziewałem. To oznaczało sporo chodzenia, i faktycznie tak było. Pomimo, że technicznie pierwszego dnia poszło nieźle i byłem zadowolony, to już wydolnościowo było słabo i dostałem od Łukasza Zawodnika 5 minut. W sumie bieg bezbłędny. Dwa razy obrałem zły wariant i 2-3 razy poczesałem trochę skały w okolicach punktu. Oczywiście przełożyło się to na konkretne straty - pewnie jakieś 3-4 minuty, ale biorąc pod uwagę teren w jakim rozgrywał się bieg nadal byłem zadowolony. Wyjazd na GPS na pewno pomógł sprawniej poruszać się w takim lesie.
Drugiego dnia biegaliśmy sprint na Placu Ratuszowym w Jeleniej Górze. No tutaj to już się nie popisałem. Brak koncentracji na trasie sprawił, że błędy posypały się jak prezenty z worka Świętego Mikołaja. Tylko jakoś mniej cieszyły. Mapie nie miałem nic do zarzucenia - tylko sobie. Ostatecznie straciłem na tym biegu ponad 4 minuty (!) co oczywiście oznaczało praktycznie utratę szans na walkę o podium podczas handicapu ostatniego dnia.
Ciekawym elementem sprintu były zmienne warunki pogodowe. Gdy ja kończyłem swoją trasę właśnie zaczynało kropić, a chwilę później już lało i praktycznie reszta zawodników kończyła (lub zaczynała - bo nie którzy jeszcze nie wystartowali) biegać w ulewnym deszczu. No cóż, taki urok naszego sportu. Ale przynajmniej fajne foty wyszły ;)
Ostatniego dnia było jeszcze więcej przewyższeń niż pierwszego. Dużym minusem było opóźnienie się startu o kilkadziesiąt minut. Nawet nie wiem z jakiego powodu, ale zawodnicy ze wczesnych minut musieli się nieźle wkurzyć. Goniłem trzeciego na około 4 minuty, a sam byłem goniony na trochę ponad minutę.
Oczywiście dałem się dojść i do końca trasy wiele razy mijałem się z moim rywalem, by w końcu rozstrzygnąć bieg na przedostatnim punkcie, na którym obaj zrobiliśmy błąd, ale ja mniejszy :)
Skończyło się na czwartym miejscu. Mogło być lepiej, ale nie można narzekać. Smutno by było, gdybym był piąty ;)
Mary również skończyła na czwartym (słabo pobiegła pierwszego dnia). Kinga za to wygrała! Olej również! Kisiel był trzeci, a Chrupek piąty.
Dziękujemy za pomoc w opiece nad Hanką! :)
Przydatne linki:
- strona zawodów
- końcowe wyniki wszystkich kategorii
- moje zdjęcia ze sprintu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
No responses to “Grand Prix Polonia (GPP) 2011”
Prześlij komentarz