Trochę już czasu upłynęło, ale myślę, że nadal warto nadmienić kilka słów o naszym wyjeździe na GPS do Czech. Pojechaliśmy tylko we trójkę (z Hanką oczywiście) i trzeba przyznać, że wyzwaniem było zorganizowanie wszystkich dni tak, by nie było problemów.
Szczęśliwie organizatorzy poszli nam na rękę i na naszą prośbę poukładali nam minuty jak najdalej od siebie, tak więc każde z nas zawsze startowało albo na początku albo na końcu swojej kategorii. Mimo to już pierwszego dnia natknęliśmy się na spory problem, którego nie uwzględniliśmy w naszym przebiegłym planie, a był to teren zawodów. Pierwszego dnia Mary biegła pierwsza, a ja czekałem z Hanką. Na pokonanie trasy miała 60 minut, co wydawało się bardzo realne. Zdziwiłem się mocno, kiedy skończyłem swoją rozgrzewkę a jej nadal nie było. 20 minut później też jej nie było. W końcu gdy przybiegła ja byłem już solidnie spóźniony na swój start, a gdy na niego dobiegłem strefa była już zwijana. Na szczęście pozwolili mi wystartować.
Trasa była tak kamienista, że tempo biegu bardzo odbiegało od naszego standardowego. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że było gorzej niż na Ślęży.
Pierwszego dnia nie zaliczyliśmy do udanych. Ja 20 minut straty na starcie, a Mary jakimś cudem NKL (wzięła punkt z mojej trasy). Dobry początek cztero-etapowych zawodów :)
Analiza tras i przygotowanie mentalne na następne biegi zaowocowało lepszymi występami. Mnie błędów, lepsze tempo, mądrzejsze warianty (więcej obiegowych). Dzięki temu dwa biegi jakie odbyły się następnego dnia były całkiem udane (średni i sprint). Ja osobiście na sprincie mogłem pobiec dużo lepiej, ale wkradło się zbyt wiele drobnych błędów. Przez to niestety przegrałem pojedynek z Mary na o-fight.pl :(
Ostatniego dnia czekał nas kolejny skrócony klasyk. Teren podobny do dnia pierwszego, ale bogatsi o doświadczenia z trzech wcześniejszych biegów oboje pobiegliśmy bardzo ładnie. Ja nawet prawie wygrałem ten dzień w mojej kategorii. Zrobiłem bardzo mało błędów i z biegu byłem zadowolony (choć późniejsza analiza pokazała, że było jeszcze kilka wariantów, które mogły być sporo lepsze).
Ostatecznie byłem piąty (gdyby nie strata z pierwszego dnia byłbym drugi), a Mary oczywiście nie była klasyfikowana :) No ale wygrała ze mną dwa pojedynki, więc wyjazd zakończył się remisem :)
W sumie fajne zawody i nawet nie tak daleko, bo jechaliśmy na miejsce około 5 godzin (w tym specjalne przystanki by Hania), czyli właściwie krócej niż na GPP do Jeleniej Góry, gdzie właśnie przygotowujemy się do pierwszego biegu. Trzymajcie kciuki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
No responses to “Grand Prix Silesia 2011”
Prześlij komentarz