Bardzo udany weekend z orientacją rozpoczął się dzięki Paszy, który zaprosił nas na nocny trening w Łodziance. Wydawałoby się, że w lesie, który znamy dosłownie od dziecka nic już nie może nas zaskoczyć, a jednak było inaczej :)
Po pierwsze: noc – a w nocy jak wiadomo wszystko wygląda inaczej, pomimo całkiem dobrej lampy jaką miałam. Przykładowo małą górkę, o którą chciałam się oprzeć na dłuższym przebiegu zobaczyłam dopiero jak w nią wbiegłam, a polanki w środku mapy nie widziałam w ogóle, czułam tylko, że jest tuż obok mnie.
Po drugie skala – w celu przygotowań do sobotniego UNTS Cup skala mapy została zmieniona na 1:5 000 co wymagało dodatkowej czujności bo mimo, iż biegłam lekkie BCII na mapie wszystko działo się bardzo szybko.
Po trzecie punkty – część z nich Pasza umieścił w dołkach tak, że wcale nie wystawały nad ziemię. Na jeden z takich dołków nabiegałam 3 razy i znaleźć udało się dopiero po odbiciu od zakrętu rowu 10m dalej.
Podsumowując świetny trening, trasa ciekawa i z dużą ilością dużo punktów. Oby więcej takich treningów.
W sobotę rano kolejny bieg, tym razem parkowy w Łodzi w parku Dąbrowskiego. Pomimo dość małego terenu organizatorzy (MKS Metalowiec) przygotowali bardzo fajne szybkie trasy. Jedynym mankamentem były opisy punktów, których nie dało się przeczytać bez lupy, bo nawet karty startowe nie przeszkadzały tak bardzo. Na zawody przyjechał mój brat i nawet namówił swoją dziewczynę. Róża wygrała w kategorii kobiecej co mam nadzieję zachęci ją do dalszych startów. Azymut wygrał także w kategorii męskiej: 1.Olej, 2. Chrupek, 3.Witek 4. Gacek. Ja zrobiłam NKL omijając 16 punkt ale i tak było warto przyjechać bo każdy bieg na nowej mapie uważam za cenne doświadczenie a szczególnie sprint, gdzie ćwiczy się szybkość podejmowania decyzji, zapamiętywanie kolejnych wariantów i opisów punktów oraz czytanie mapy na dużej prędkości. Szkoda, że tak mało sprintów biegamy, chociaż w Łodzi jest tak wiele parków. A jak pokazał Metalowiec, park wcale nie musi być duży, a gdyby dołożyć jeszcze chipy to trasy mogłyby być jeszcze dłuższe.
Po biegu zakupy na rynku, smażenie placków na obiad i wyjazd do Warszawy. Tam jeszcze w sobotę bieg nocny a w niedzielę średni i Jolanita CUP. Nic dziwnego, że po powrocie do domu i zjedzeniu pizzy już o 20 spałam :)
W sumie 5 biegów w 3 dni (albo raczej w dwie noce i dwa dni), w zimie na tyle startów z mapą trzeba czekać 2 miesiące. Już mi smutno jak o tym pomyślę :(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
No responses to “Dużo biegania, mało spania”
Prześlij komentarz