W sobotę wstałam wyspana o 9 rano, zjadłam śniadanie i odkryłam, że nie wiem co się robi w sobotnie przedpołudnie jeżeli nie jedzie się na zawody albo na trening. Treningu nie planowałam bo byliśmy już zapisani na wieczorny start w Mistrzostwach Łodzi w Nocnym BnO. Szybka analiza innych możliwości: sprzątanie, prasowanie, mycie okien, zmywanie... Co wybrałam?
Oczywiście trening :-) Tomka namówiłam jednym prostym zdaniem:"Może weźmiemy kota do lasu? Porobisz mu zdjęcia". Gema szukała ludzi do chodzenia z dzieciakami także przy okazji zaliczyłam dobry uczynek :-) Najpierw rozstawiłam 5 punktów, a potem przeszłam trasę z małą Olą. Oli nie chciało się za bardzo biegać ale z mapą sobie radziła i nawet nie narzekała jak zaczął padać deszcz. Punkty oczywiście źle stały i musiałam się wstydzić, bo dwóch nie znalazłam.
Po obiedzie pojechaliśmy na nocne. Ale najpierw do Pietrzyka po lampkę, i do Gohana po plecak bo lampka była bez nosidełka. Na miejscu narada kto biegnie z jakim światłem, bo brakowało nam jednej Silvy. W końcu Tomasz oddał bratu i zdecydował pobiec ze mną, albo raczej ja z nim bo wybraliśmy dłuższą trasą czyli M21. Już na pierwszym punkcie Tomasz dla urozmaicenia biegu wykąpał się w jakimś bagnie, później na zmianę zdejmował i zakładał rękawiczki/czapkę/lampkę dzięki czemu na pierszych 4 punktach ja prowadziłam. Poźniej biegliśmy w miarę razem ale na długich przebiegach jednak zostawałam z tyłu. Do 10 pkt. szło nam całkiem nieźle ale od 11 zaczęła się seria błędów. 11, 12, 13 punkt wszystkie pobiegłam za bardzo na prawo. Do 14 nie zrozumieliśmy się co do wariantów i do biegu wkradła się pewna nerwowość. Puściłam Tomka przodem, pewnie poprowadził do 15 punktu i pobiegł do 16. A ja zostałam, za wolno biegłam w gęstwinie, na drodze już go nie widziałam i wpadłam w panikę. Bliska płaczu dotarłam do skrzyżowania i zaczęłam wołać. Na szczęście Tomasz się odezwał i wskazał mi gdzie jest punkt. Dopiero analizując przebiegi z GPSa zdałam sobie sprawę że biegłam o 90 stopni w inną stronę niż mi się wydawało. Do mety już łatwo, jedną ścieżką. W sumie bieg dość słaby. Mniej więcej w połowie trasy na 10 punkcie mieliśmy do Mariana 5 minut straty i taki sam czas jak Kamil. Niestety przez błędy na kolejnych punktach skończyliśmy ze stratą 15 minut do Mariana i 8 do Kamila. To już 4 nocne w Łodzi w jakich startowałam i 3 które biegliśmy razem z Tomkiem, chyba robi się z tego tradycja :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
2 Responses to “Biegowa sobota”
mam pytanie do Mary, czy zgrywajac te przebiegi z zegarka na ta mape, musialas duzo poprawiac, "naciągać"? czy samo sie tak dobrze dopasowalo? ciekawi mnie to, bo ja bym musial w niektorych miejscach sporo nagiac, zeby sie zgadzalo z mapa...
czekam na odpowiedz, najlepiej na moim blogu lub tutaj pod moim komentem:)
pozdrawiam, Podzio
Jak przeciągnę punkty w dobre miejsca na mapie, to przebiegów między punktami już prawie nie muszę poprawiać. Ale punkty muszę przesuwać, bo różnice są dość duże, ale i tak lepsze to niż rysowanie z pamięci. Można sobie odpowiedzieć na pytanie: "skąd ja się tam wzięłam?" :)
Prześlij komentarz