Meeting polsko-czeski w Głuchołazach i Mikulovicach - to właśnie tam pojechaliśmy biegać w ten weekend. Ja i Marian treningowo przed Mistrzostwami Polski, które już za tydzień, a Marysia kwalifikować się na Mistrzostwa Świata.
Ostatnio pisałem, że robię przerwę, żeby wyleczyć achillesa i zachęcałem Mariana do wzmożonego treningu, czego 'cfaniak' nie omieszkał wykorzystać. Podczas gdy ja byczyłem się w domu smarując codziennie nogę maściami i łykając aspirynę brat biegał zawzięcie. Nie licząc jednego 30-minutowego rozbiegania miałem 2 tygodnie przerwy. Na zawody pojechałem z następującym planem:
1. Sprint - pobiec spokojnie i zobaczyć jak noga
2. Klasyk - jak noga nie będzie boleć to pobiec spokojnie i albo ukończyć, albo zejść jak przyjdzie kryzys. Generalnie długie wybieganie.
3. Middle - się zobaczy.
Plan zrealizowany ;)
Na sprint spóźniłem się 17 minut bo musiałem pilnować Hanki. Nic to, na wyniku mi nie zależało. Pobiegłem wolno robiąc jeszcze w dodatku błędy (!) i nabiegałem 25 minut. Marian za to pobiegł całkiem nieźle, choć też z błędami. Oczywiście przegrałem kilka minut, ale oboje wiedzieliśmy, że tu się nie ścigamy.
Po sprincie noga nie bolała, więc klasyk zamierzałem pobiec zgodnie z założeniami. Spodziewałem się, że po dwóch tygodniach niebiegania nie będę w stanie przebiec ponad 13 kilometrów, więc jak by co byłem gotów zejść. Mary dała mi żel energetyzujący, który pierwszy raz w życiu użyłem w czasie biegu ;) Nie wiem czy dzięki niemu, czy nie, ale bieg ukończyłem i to z całkiem niezłym czasem, bo przegrałem z Marianem tylko 3 minuty. Obaj się za bardzo nie spinaliśmy i dobiegliśmy z lekką rezerwą, ale widać mimo wszystko na pewno nie był to bieg w pierwszym zakresie. Byłem zadowolony.
Ja i Marian mieliśmy późne minuty, więc wychodziliśmy do lasu dopiero po tych wszystkich emocjach. Już na rozgrzewce wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Nogi jak z ołowiu. Nie byłem w stanie zrobić nawet rytmów. Jednak przesadziłem z tym klasykiem. No cóż, po 2 tygodniach przerwy można się było spodziewać, że trzeciego dnia będę trupem.
Na szczęście w lesie było trochę lepiej, ale tylko trochę. Przegrałem z Marianem wprawdzie tylko 30 sekund, ale to jedynie dlatego, że zrobił jeden bardzo duży błąd (5 minut). Biegowo wkładał mi na wszystkich przebiegach. No nic, przynajmniej wygrałem z Charubcią :D
Do MP już tylko tydzień. Nie wiem na ile mnie będzie stać, ale czuję, że tym razem wszystko wróci do normy i to jednak ja będę gonił ;)
Zmieniamy kolejność sztafety? ;)
Na koniec warto wspomnieć, że Polska będzie w tym roku reprezentowana przez AŻ DWIE ZAWODNICZKI z naszego klubu UKS AZYMUT PABIANICE, bo oprócz Marysi na WOCa jedzie także Daria Lajn, który pewnie wygrała kwalifikacje. Jeszcze raz gratulacje dla Was obu! :)
Wyniki zawodów: http://muna2013.zlh.cz/pl/vysledky/
Comments
No responses to “Marysia reprezentantką Polski na Mistrzostwa Świata!!!”
Prześlij komentarz