Error man odwiedza Puchar Bałtyku
Rozgrzewka pierwszego dniaOstatnie duże zawody przed Mistrzostwami Polski, ostatnia szansa na doszlifowanie formy i techniki, głównie techniki. Tereny zapowiadały się ciekawie, trasy też. Aż rwałem się do lasu. Dziś, po trzech dniach biegania, czuję się jeszcze słabszy niż po KMP. Moja technika gdzieś znikła i nawet nie mam pomysłu co dalej z tym fantem zrobić.
Wyjechaliśmy w piątek wcześnie rano. Bezpieczny zapas czasowy pozwolił nam na spokojna jazdę, podczas której uważnie śledziliśmy wydarzenia związane z wylewającymi rzekami w całej Polsce. Na miejsce dojechaliśmy sporo przed czasem.
Widok na ostatni punktMary załatwiła formalności w centrum zawodów i już szykowaliśmy się do startu. Miejsce mety było takie samo przez wszystkie dni i muszę przyznać, że organizatorzy wybrali bardzo dobrze. Było tam dużo miejsca dla wszystkich, a do tego znajdujące się w pobliżu jeziorko nadawało temu miejscu dodatkowego uroku.
Piątkowy start mieliśmy na miejscu. Wyruszyłem na trasę skoncentrowany, ale już na pierwszy punkt miałem problemy. Nie mogłem znaleźć granicy kultur. Potem, pomimo dobrego tempa nadal robiłem błędy. Strasznie się nabluźniłem na obszary zaznaczone na zielono, po których w ogóle nie byłem w stanie biegać. Obieganie też nie skończyło się dobrze. Na mecie zameldowałem się po mocnym finiszu i dobrej końcówce, ale całość pozostawiała wiele do życzenia. Później okazało się, że wygrałem (kategoria A). Absolutnie nie zasłużyłem na to pierwsze miejsce, no ale trudno.
Ja na finiszu ostatniego dniaPo biegu szybko się zwinęliśmy i pojechaliśmy do Nadola, gdzie spaliśmy w domku działkowym wypożyczonym nam przez Witka Tosika. Nie obyło się bez przygód. Sparciałe przewody z wodą skutecznie pozbawiły nas nadziei na kąpiel. Na szczęście udało nam się znaleźć jeden zawór, z którego mogliśmy skorzystać i mieliśmy chociaż wodę do gotowania i spłukiwania kibla. Dobre i to :) Po wielu godzinach i dwóch wycieczkach do sklepu drugiego dnia w końcu udało nam się naprawić instalację i wykąpać. Ach, cóż to był za sukces :)
Po spokojnej i długiej nocy następnego dnia wstaliśmy rześcy i wypoczęci, pełni werwy. Mary i Chrupek biegali klasyk, ja na szczęście średni. Dobrze, że nie zapisałem się do E. Musiałbym znów dygać ponad 14km, a góry wcale nie były mniejsze
Groszek na mecie po ciężkim biegu(swoją drogą niepodawanie przewyższeń na trasie było dla mnie minusem tych zawodów, ponieważ nie wiedziałem jak rozkładać siły. Nie żeby to miało mi w czymś pomóc...).
Drugi dzień mojego biegania stał pod znakiem błędów i wykręcanych kostek. Niestety dwa razy podczas biegu mocno nadwyrężyłem ścięgna w prawej i drugą połowę dystansu potraktowałem po macoszemu. Dzięki temu chyba jako jedyny z naszej ekipy byłem prawie niezmęczony. Nie zmienia to faktu, że robiłem błędy nawet w BC1. Tragedia.
Nie lepiej było trzeciego dnia. Rano wstałem z bólem kostki. Wykręciłem ją mocniej niż mi się zdawało. Nadzieję pokładałem w taśmach, które Mary nakleiła mi poprzedniego wieczora.
Jezioro przy mecieIch zadaniem była stabilizacja kostki i szczęśliwie tego dnia ani razu już nie ucierpiała, chociaż kilka razy solidnie zabolało, kiedy uderzyłem się o powalone gałęzie. Praktycznie cały bieg szedłem w BC1. Zrobiłem duży błąd już na jedynkę, więc szybko odpuściłem sobie bieganie. A błędy - niezmiennie. Po analizie wszystkich trzech dni stwierdziłem, że nie mam pojęcia czemu je robię.
Alek na finiszuBiegnę skoncentrowany, nie myślę o niebieskich migdałach, a jednak nie kontroluję mapy dostatecznie dobrze. Kiepski to prognostyk przez sztafetami na MP. Zaczynam się bać.
Wyniki można obejrzeć tutaj
Z pozytywnych wieści: udało się pstryknąć kilka fajnych fotek (do obejrzenia w moim albumie) oraz wrócić do domu. Cały czas baliśmy się, że zamkną nam mosty w Toruniu, ale na szczęście przejechaliśmy. Swoją drogą widok Wisły sięgającej skrajów obszarów rozlewowych był imponujący.
Pozazdrościć szczęśliwcom, którzy nie muszą pracować i zostali w Rumii na tygodniowe tyrańsko. Farciarze!!!
23 maj 2010
- Przez Unknown
Etykiety:
Biegi na orientację
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
No responses to “Error man odwiedza Puchar Bałtyku”
Prześlij komentarz