Film Avatar zakradł się do nas jak wytrawny ninja. Jakoś bokiem ominęły mnie kampanie reklamowe w telewizji i internecie. Te co widziałem widocznie nie zrobiły na mnie wrażenia, ale film miał dobre opinie, a na 3D byłem ostatnio kilka lat temu, tak więc postanowiliśmy się wybrać do kina.
Zarezerwowaliśmy dobre miejsca z prawie dwutygodniowym wyprzedzeniem w kinie Orange IMAX 3D. Trochę wcześniej poczytałem o różnych wersjach filmu i z opinii wynikało, że tam jest najlepiej. Wersja w IMAXie miała być podobno lepsza niż cyfrowe 3D np. w SilverScreenie. Czy tak było? Nie mam pojęcia. Nie widziałem cyfrowej 3D :)
Do kina dotarliśmy na czas i chwilę po tym jak usadowiliśmy się mniej lub bardziej wygodnie w naszych fotelach zaczęły się reklamy oraz... pojawił się pierwszy banan na mordzie.
Efekty jakie prezentowała reklamowana kreskówka już na samym początku zrobiły na nie ogromne wrażenie. Nie pamiętam aby film "Kosmos" czy jakoś tak w Warszawskim IMAXie 5 lat temu tak mnie zachwycił. Zapowiadało się świetnie i faktycznie tak było.
Przez cały seans banan nie znikał, tylko się powiększał. Pomimo że fabuła filmu była prosta, przewidywalna nadal mi się bardzo podobała (lubię takie Disneyowskie klimaty). Było kilka momentów w których się wzruszyłem, były świetnie zrobione sceny walki. Kilka razy zdarzyło mi się ruszyć głową by nie dostać nadlatującym odłamkiem! Czad! Podniecałem się na tym fotelu jak małe dziecko. Co trochę mówiłem do siedzącej spokojnie Mary (jak można było siedzieć spokojnie?!) "Ale fajne, nie??" :)
James Cameron postawił na realizm efektu 3D i to mu się udało. Bajkowa planeta Pandora była jak świat z baśni. Cudownie piękne formy życia, mnóstwo fluorescencji nocą. Miejscami klimat był bardzo podobny do kilku części Final Fantasy. Film sprawił że całkowicie przeniosłem się do tego nowego świata, świata fikcyjnego, przelanego z papieru na ekran, zupełnie nierealnego, a jednak podczas seansu czułem się jego częścią. How cool is that!? :) Podobał mi się film, podobała mi się fabuła, efekty specjalne były super, nowe zwierzęta i rośliny to był majstersztyk. Jedyny minus podczas całego seansu to chwilowe trudności z odczytaniem napisów. Oczywiście były 3D. Poruszały się w przestrzeni. Czasem pojawiały się z boku - bardzo fajnie. Momentami jednak były nieostre. Nie wiem czy dla wszystkich czy tylko dla mnie, ale tak czy siak był to bardzo mały minus, bo i tak starałem się na nie nie patrzeć. W końcu było tyle więcej do zobaczenia niż napisy! :)
Absolutnie nie żałuję tych 26 PLN wydanych na bilet. To był film, który zmienił mój stosunek do kina, a być może także będzie przełomem jeśli chodzi o 3D na całym świecie. Nie wiem czy pójdę jeszcze na normalny seans. Na 3D - na pewno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
2 Responses to “Avatar - The movie. Czy warto zobaczyć?”
Późno, bo późno, ale obejrzałam (też w Imaxie). No i według mnie jak najbardziej było warto. Na początku szczęka na podłodze, a potem ciągle banan na mordzie. A raz się nawet wystraszyłam, że płonący kawałek spadł mi na bluzę. No takie wrażenia to są zdecydowanie bezcenne :) Wprawdzie czasem coś mi się wydawało nieostre, ale chyba tak już musiało być i wcale ale to wcale mi to przeszkadzało, bo reszta na tyle zapierała dech w piersiach, że można było to skutecznie ignorować. Majstersztyk i tyle.
I mi również wreszcie udało się obejrzeć to cudo... dla mnie delicja :)
Prześlij komentarz