Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie organizacja. Pierwszy dzień odbył się na terenie leśno-parkowym i już od początku byliśmy mile zdziwieni atmosferą zawodów i poziomem organizacji. Widać było, że wielu zawodników klubu chętnie udziela się i dokłada swoje "pięć groszy" do ogólnego wizerunku zawodów. Dzięki temu nie mieliśmy żadnych problemów ze zgłaszaniem się, dojazdem czy rejestracją. Oprócz profesjonalnej organizacji głównego zaplecza było także wiele dodatkowych akcentów umilających start w tych zawodach jak chociażby nagłośnienie, ciepła herbata i ciastka dla wszystkich biegaczy (dla ostatnich nalewali już nawet z prywatnych termosów! :)) oraz coś co nieczęsto się spotyka: s
Co do samego startu:
Na nocnym startowałem z lampką "made in ryniacz" i "wczorajszymi" bateriami. Tak jak wspomniałem nie nastawiałem się na ściganie, a raczej na lekki, przyjemny bieg. Założenia udało się zrealizować w połowie. Do pełni szczęścia zabrakło... dobrych butów. Organizatorzy doradzali start w Jalasach, co też uczyniłem, ale okazało się, że duża ilość przebiegów ścieżkowych nie służyła moim stopom i wysłużonym butom. Nie mają już właściwie amortyzacji i na koniec trasy strasznie bolały mnie
Drugi dzień przywitał nas słoneczkiem i piękną pogodą. Centrum zawodów znajdowało się w bardzo ładnym miejscu (rzeka, altanki, polanki, ogniska) i wszystko zapowiadało się dobrze, póki nie założyłem jalasów. Od razu poczułem ból i wiedziałem, że to nie będzie przyjemny bieg. Ja się później okazało, bolące stopy wcale nie były największym problemem.
Doszedłem sobie do końca i nawet nie byłem ostatni. Zły las! Niedobry!
Chrupek niesiony moim dopingiem (mijał mnie na "przebiegu widokowym") zdołał wygrać kate
W oczekiwaniu na zakończenie wybrańcy (wśród których się znalazłem) mieli przyjemność wziąć udziałem w "Jolanita Cup", czyli krótkim biegu sprinterskim zorganizowanym dla uczczenia 16tych (tak na oko) urodzin Joli. Jako że byłem już przebrany i ni w ząb nie uśmiechało mi się wbijanie w mokry dederon postanowiłem udać się na trasę jako fotograf, czego rezultat możecie zobaczyć na Picasie. Fotki wyszły całkiem fajnie, a większość zawodników usłuchała mojej prośby i uśmiechała się szeroko na widok mojego obiektywu ;-)
Mary była dwa razy czwarta i pomimo rozbitego oka widziałem przebłyski nadziei na jej twarzy. Po osłabieniu ch
Podsumowując zawody były bardzo udane. Jedynym minusem była mapa drugiego dnia. Nie znajduję za bardzo przyjemności w bieganiu cały czas po jeżynach, no ale cóż, czasem nawet poważne imprezy są organizowane w takim terenie. Następnym razem założę nowe skarpety, nowe buty i będzie dobrze. W końcu jak mawia nasz znajomy "Nogi są po to by krwawić". Są spore szanse, że za rok ekipa z Pabianic znów odwiedzi okolice Warszawy i kolejny raz "zarzadzi" na podium ;)
Strona zawodów (wyniki): http://www.jot.cal.pl/untscup/
Comments
2 Responses to “UNTS CUP 2009”
18tych urodzin Jolanty!!!
Hahaha :) Toć nie wiesz, że wiek kobiet zawsze się zaniża? Jola już na zawsze będzie "gorącą szesnastką".
Prześlij komentarz