Final Fantasy XIII vs Counter Strike Source

Ciężko jest pracować, biegać i jeszcze grać. Dziwnym trafem zawsze brakuje mi doby. Gdybym chociaż nie musiał spać... Trudno. Póki naukowcy nie wymyślą jakiegoś super-hiper wynalazku typu komora nadsenna pozwalająca się wyspać w godzinę, pigułki zamiast jedzenia lub chociażby teleport, zmuszony jestem jakoś organizować sobie czas i poupychać gdzieś wszystko co chciałbym robić.

Niedługo stanie się to jeszcze trudniejsze niż dotychczas, ponieważ we wtorek, 9 marca, tuż po dniu kobiet nastąpi premiera długo oczekiwanej kolejnej części najsłynniejszej serii gier typu jRPG - Final Fantasy. Od siódmej części gry wydanej na PSX dawno, dawno temu jestem jej wiernym fanem i nie zamierzam przepuścić trzynastego odcinka.
Niestety w związku z przygotowaniem do egzaminu Six Sigma Black Belt do grania będę mógł się zabrać dopiero na koniec marca. Nie będę ryzykował i dopóki nie zaliczę egzaminu, nie włożę gry do konsoli. To mogłaby być katastrofa :) Obstawiam jakieś 50 godzin grania przy założeniu, że nie będę wykonywał wszystkiego co gra oferuje, a jedynie główny wątek historii. Dawno minęły czasy, kiedy z gry mogłem wycisnąć wszystko co się dało, dwa razy. Teraz z braku czasu trzeba brać to co najlepsze, bo w przeciwnym wypadku spędziłbym z pół roku przy jednym krążku, a inne fajne tytuły nie miałyby nawet szansy nacieszyć me oko.
Nie da się ukryć, że oznacza to także mniej czasu na CS:Sa. Coś za coś. Od kilku miesięcy w grupce znajomych amatorów gramy sobie od czasu do czasu (ze 2-3 razy w tygodniu) wieczorem w Counter Strike'a. Zabawa jest przednia, szczególnie w dni, kiedy uda nam się zebrać w ósemkę lub więcej. Gdyby ktoś chciał się dołączyć do gry, to poproszę o adres gmailowy. Terminy gry ustalamy poprzez zapisy w pliku na googledocs, dzięki czemu można łatwo sprawdzić kiedy należy rezerwować czas wieczorem.

Comments

No responses to “Final Fantasy XIII vs Counter Strike Source”

Prześlij komentarz