Sezon 2010 już rozpoczęty - pierwsze wyjazdowe zawody już za nami :) Kiedy zapisywaliśmy się na nie miesiąc temu każdy liczył na ładną wiosenną pogodę i wreszcie prawdziwe bieganie. Nazwa zawodów była jednak bardzo trafiona i zdecydowanie było to przedwiośnie niż wiosna. Ale wreszcie mam nogi podrapane od jeżyn i czuję że żyję :)
9 śmiałków z klubu wstało w sobotę o nieludzkiej porze, bo przed 6 rano, o 6,40 wszyscy już byli w samochodach i część mogła pozwolić sobie na odsypianie. Tomek nie pojechał, także ja byłam tym razem kierowcą i nie mogłam liczyć na ten luksus. Po drodze zgubiliśmy się tylko raz i już parę minut po 9 byliśmy już na miejscu. Rozespane towarzystwo przeżyło mały szok przebierając się na mrozie i zaczynając rozgrzewkę ale wszyscy dzielnie dotarli na start. Po pierwszych 2 punktach doszłam do wniosku, że jednak orientację się zapomina, a skala 1:15 000 na pierwszy bieg po zimie też nie ułatwiała sprawy. Wszystko złożyło się na to, że pierwsze 5 punktów to pięć błędów. Później już wyczułam mapę i było OK. Na mecie małe zamieszanie z chipami ale za to dawali batoniki :) Wyniki biegu nie pojawiły się aż do rozdania, także każdy czekał w niecierpliwości. Udało nam się zdobyć trzy drugie miejsca (Snesik, Cziken i Grochu) i jedno pierwsze (ja). W nagrodę dostałam szybkiego chipa - szok!!! Tego chyba nikt się nie spodziewał. Po rozdaniu obiadek i próba spania. Próba, bo na sali gimnastycznej nie da się jednak spać kiedy banda dzieciaków gra we wszystkie rodzaje piłek jakie istnieją piłki. Gohan zabrała im piłkę od ręcznej ale nic to nie dało :(
Tego dnia czekał nas jeszcze kolejny bieg, tym razem nocny. Bardzo się z tego cieszyłam bo na zawodach prawie nigdy nie ma nocnych biegów i nie ma jak potrenować, bo Azymut nie dorobił się jeszcze odblaskowych punktów. Dla naszych szesnastek był to pierwszy w życiu bieg nocny i spisali się świetnie! Snesik była 3 a Cziken 4, tylko Patryk z powodu bólu nogi zszedł z trasy. Bieg nocny był super, zrobiłam tylko jeden większy błąd i raz utknęłam na dłużej w krzakach. Na mecie znowu batoniki, herbatka i kawa. Tym razem wyniki i wydruki międzyczasów na bieżąco, więc szybko się dowiedzieliśmy, że Grochu nie sprawdzał numerów punktów :P
W niedzielę rano sztafety. Niestety na tej samej mapie co nocne i trasa też bardzo podobna, być może to trochę moja wina bo w nocy biegałam w K21 a sztafetę w M i pewnie nikt tego nie przewidział. Ale emocje na sztafetach są zawsze także ani przez chwilę nie było nudno. Szkoda tylko, że temperatura nie pozwalała na aktywne kibicowanie na mecie i część osób schowała się w szkole. Wielki plus należy się organizatorom za nagłośnienie na mecie, które także w szkole było słychać, także każdy był na bieżąco. Ja po dobrym biegu Grocha byłam co chwilę doganiana przez kolejnych szybszych ode mnie facetów, także miałam za kim się ciągnąć i nie zrobiłam większych błędów :) Chrupek pobiegł super i zajęliśmy 5 miejsce ze stratą tylko 3 minut do srebrnego medalu. Pozostałe nasze sztafety radziły sobie trochę gorzej, Marta źle się czuła, a reszta się pogubiła, tylko Patryk pokazał klasę no i oczywiście jak zawsze na sztafetach Gohan.
Do domu wracaliśmy z workiem medali, pucharami i niezapomnianymi wrażeniami. Każdy z nas czekał tak długo na pierwsze prawdziwe zawody, że ani brzydka pogoda ani drobne wpadki organizacyjnie nie były w stanie popsuć nam dobrego humoru.
Fajnie, że pojechaliśmy.
Fajnie, że sezon wreszcie się zaczął.
Super fajnie, że były nocne i sztafety.
Tylko czemu w Pabianicach zastaliśmy pełno śniegu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Comments
2 Responses to “Puchar Przedwiośnia”
Bo Pabianice zostały zhackowane :(
Hmm... tylko ja nie dołożyłem się do tego worku medali i pucharów...
Chrupek
Prześlij komentarz